Justine's cupcake na Facebooku!

piątek, 4 grudnia 2015

Floweristh

Usilnie starasz się rozplątać skrzętnie splecione supły schematów. Są silne, wiesz? Wykreował je ogół kluch, identycznych papierowych ludzików. Zostaw je, nie są ci potrzebne. Wystaw rękę poza degradujący pustostan. Rysujesz kanciaste chmury i w niczym ci nie przeszkadza to, że nie mam czym oddychać. Nieustannie turlasz pogubione perełki, aż spadną w wielką dziurę, wypełnioną po brzegi grawitacją. Nie masz szans. Rozciągasz się, tracisz kształt. Teraz ty należysz do papierowych wycinanek i nie mam na myśli pokaleczonego serca. To tylko kawałek ciała, doszczętnie wymełłany przez ciężkostrawne uczucia. Odrzucasz włosy, aby podkreślić ubytki przeciętności? Niepotrzebnie. Zmatowiałeś. 


wtorek, 24 listopada 2015

Matt perfection

Matowiejesz. Budzisz się, krzyczysz. Nieskomplikowany smutek pożera twoją codzienność. Kiedy zdążyłeś wykreować taki obraz jestestwa? Miękkie futro już nie przynosi ulgi, a obrasta twoje serce i pokrywa liczne aksony. Kłamstwa weszły ci już w nawyk, trudno. Ale przynajmniej bądź w nich oryginalny. Zaskakuj mnie nowymi wymówkami, nie przychodź codziennie z innego powodu. Uczciwość przepływa ci między uszami, chciwość popycha w żarzące się tajemnice. Popychasz mnie, potrącasz półprawdą. Mówisz infradźwiękami. Zamarzam, choć zdawało mi się, że to płomienne uczucie. Matowieję. 


czwartek, 5 listopada 2015

Out of life

Zamykam się w obszarze pustych myśli. Błądzę. Odkrywam. Powoli uwalniam się od nic nieznaczących, natrętnych schematów. Od szufladowania ludzi już dość poprzytrzaskiwałam sobie palce. Koniec z tym? Żywię się kawą i makaronem. Wdycham chłodne niedopowiedzenia. Ile razy jeszcze będę musiała walczyć z nawracającymi kłamstwami? Na ulicach zostają tylko wiotkie i wyblakłe marionetki. Nie niszczę ich, może jeszcze da się je odratować. Jak gąbki nasączam się lepką niechęcią. Warto? Nie wiem. Ludzie są szkalni i krusi. Ile razy jeszcze się sparzę zanim puszczą ciasno splatające ich szwy obłudy? To za dużo. Zaszywam się, znikam. Stopniowo rozbijam suche układy, odpędzam dym ciekawości. Chęć zaistnienia to przeżytek. Out of fashion. Wypluwam stare znajomości. Niech samotnie wiją się w cuchnącym wstydzie. Jestem ponad to. Zostają tylko pachnące od ciał ubrania i zapach piękna na palcach. 



poniedziałek, 2 listopada 2015

I'm lack of mental health

Chodź, wróć do mnie! Ich zostaw w spokoju, bo ja już wiem, jak z tobą walczyć. Jesteś trudna, krnąbrna, ale poradziłabym sobie z tobą. Kim jesteś, żeby zatruwać innym zycie? Nikim, dosłownie nikim, a wciskasz się bezkarnie w dusze innych jak wirus. Jesteś plagą, nie można od ciebie uciec. Czaisz się w najmniej oczekiwanych zakamarkach, wyglądasz i atakujesz. Trochę już cię znam, łątwo rozpoznaję, kogo zaatakowałaś. Zostawiasz swoje ofiary bez grama radości, wymełłane jak mięso. Próbują walczyć, zaciskają knykcie do białości. Chcą być silni. Dlaczego zawsze wygrywasz? Codziennie brukujesz im drogę ostrymi jak brzytwa strachem i bezradnością. Nie boisz się, że pokaleczysz sobie palce? Jesteś nudna w swoich schematach, ale to, co robisz, za każdym razem boli mocniej. Wciskasz pręty między powieki. Splatasz się z duszą, zatruwasz ją. Nieodwracalnie barwisz śmiertelnym szkarłatem, piłujesz szare myśli. Ostrzysz pazury na wypadek słabości. Tylko na to czekasz, prawda?


czwartek, 1 października 2015

I'm tired of this shit

Powoli się roztapiam, niknę, odpływam. Próbuję koniuszkami zsiniałych palców złapać skrawek ziemi, ale nie pozwalasz mi na to. Bezczelnie spychasz mnie w otchłań, mieszasz mnie z piekielnymi odpadami. Uświadamiasz mi, że tak naprawdę nie jestem do niczego potrzebna. Użalam się nad sobą? Może. Mimo to nie mogę znieść myśli, że poprawa szybko nie nadejdzie, będzie tylko ciemniej, zimniej i samotniej. Może i bawię się w słowotwórcę, trudno. Mieszkam teraz tutaj, w mojej bezdennej dziurze biernego wegetowania. Nie pomagasz, wcale. Z oddali tylko słyszę twój odbijający się echem złowieszczy śmiech, słyszę, jak świętujesz swoją wygraną. Z dnia na dzień staję się coraz mniejsza, chudsza. Stopniowo mnie gumkujesz. Satysfakcjonyje cię to? Powoli ubywa jednego człowieka. O to ci chodzi? Może chwilowo wygrywasz, ale nigdy nie wyrzucisz ze mnie jednej myśli: nie poddam się. To nie jest kraniec moich możliwości. Może i często ponoszę porażki, albo tylko tak mi się wydaje. Może i zabijasz we mnie radość. Może i moczysz moimi łzami rękaw męskiej bluzy, ale jesteś w tym sama. Ja mam wsparcie, a to znaczy, że nigdy nie wygrasz. Pamiętaj, że zawsze ty<<<<ja.


niedziela, 27 września 2015

Safe dream

Nie chcę, żeby cokolwiek mnie obchodziło. Już nie chcę, to dla mnie za dużo. Jest mi teraz tak najgorzej, nie wiem, czemu to się dzieje. Poprawka, wiem, ale nie wiem, jak temu zapobiec. Przyszłość jest zagadkową abstrakcją, a ja nie wiem, z której strony się za nią zabrać. Kłuje mnie z każdej strony, nie pozwala się rozszyfrować. Próbuję ze wszystkich sił, ale i tak nie starcza mi mocy. Usiądź, odetchnij, odpocznij. Wszystko nie tak. Dlaczego psuję wszystko, co wpadnie mi w ręce? Często ostatnio mam ochotę zwinąć się w kulkę i zniknąć, chociaż na chwilę. Żeby nikt ode mnie niczego nie wymagał, proszę. Zabierz ode mnie te kolce, zabierz, zabierz! Zbliżają się, dlaczego im na to pozwalasz? Chociaż może kiedy przetrwam najgorsze, całe nieszczęście i strach miną?





piątek, 7 sierpnia 2015

I'm gonna break your bubble gum heart

Dlaczego nie potrafię pozbierać tego, co rozsypało się w drobny mak? Jestem każdym tym malutkim ziarenkiem, rozpadam się szybciej, niż mnie zbierasz. Wciąż mnie zostawiasz, zostaje po tobie tylko powiew pachnący paco rabanne, zimna kawa i lepki odcisk dłoni na moim ciele. Uciekasz wtedy, gdy jest najciemniej. Gubię się, bo nieuważnie zatarłam kiedyś wszystkie wskazówki. Czasami odnajduję żałosne urywki i czepiam się ich kurczowo, doszczętnie rozrywając pozostałości. Nie mogę tak, nie chcę. Ostatnio częściej zwijam się w kłębek i skrupulatnie próbuję coraz mniej istnieć. Czemu to się dzieje, czemu wizja opanowania tego wydaje się taka nierealna? Czemu ta łąka powoli, lecz nieuchronnie, zarasta?


sobota, 11 lipca 2015

Love wins

Przestałam. Myślisz, że to łatwe? Wrociłaś do mnie z zaplamionymi złością pazurami, ostrzysz je i rytualnie szukasz godnego miejsca, aby je zanurzyć. Przestań. Nie chcę cię znowu. Zrobiłaś swoje i odeszłaś na kilka miesięcy. Po co wracasz? Jeszcze do końca o tobie nie zapomniałam, cały czas chowałam w głowie paskudne wspomnienia dni, kiedy zapuszczałaś korzenie w moich myślach, a ja nie miałam siły, żeby cię z nich wyrzucić. Często się zastanawiam, czy było lepiej, czy po prostu lepiej sobie z tobą radziłam. Bo teraz czuję, jakbym wróciła do siebie sprzed ponad roku. Rozsypana na malutkie kawałeczki. Z czarnym dymem oplatającym umysł. Z tobą towarzyszącą mi w każdym najmniejszym ruchu. Czy kolejne skropione ramiona dają ci satysfakcję? Widzę, jak zabierasz ze mnie pewność siebie, kawałek po kawałku. Zobaczysz, kiedyś to to będziesz przede mną drżeć ze starchu i plątać się w swoim własnych przerażeniu. 


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Looking for good vibes

Wiesz, jak to boli, kiedy wciskasz mnie w grząski grunt? Nie mogę się wydostać, łapczywie wołając o pomoc. Łykam tylko słone łzy w ostatnim akcie nadziei. Nie wrócisz po mnie, już nie. Uwieram cię. Jakby czegoś ubyło, pustka wionie teraz ciemnością i żarem. To oczucie tak silnie przeżera mnie od środka, że już nie wiem, do kogo zwracać się o pomoc. Krzyczę i wierzgam, ale ty coraz bardziej się oddalasz, zatykając uszy. Mówisz, że ciągle ci mało? Jakbyś przed chcwilą nie wytknął mi wszystkiego, co między nami zgrzyta. Może spróbuj zrozumieć też moje uczucia. Słuchaj, kiedy mówię, wejdź w moją skórę i poczuj silnie drapiące niedoskonałości. Niepewność siebie, ciągły wstyd, uczucie, że jest się gorszym, niewystarczająo madrym i niedoświadczonym. Jeśli tak ci to przeszkadza, mogę cię puścić. Nasze dłonie da się rozkleić, przecież nie wiadomo, jak potoczy się los. Pomyśl choć raz o mnie. Gdy przychodzą takie dni, że nie mogę na siebie patrzeć, bo ciągle czuję się gruba i brzydka. Słońce czasami przebija przez chmury, ale one potem znowu je zasłaniają i z dobrych myśli nic już nie pozostaje. Wiesz, strasznie nie chcę wracać do dni, kiedy w głowie dudniła mi myśl, ze Boga nie ma, że nikt już nie może mi pomóc. Jestem sama ze swoimi problemami, bo przeciez teraz każdy jest zajęty sobą. W słownikach nie ma już terminu empatia, nikt nie zapyta, jak się czujesz, jak minął dzień. Po co to wsztystko? Czasami boli, kiedy serce tłucze się w klatce, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć, wiesz? Już nie. Nie potrafię się przełamać. Może dobre dni znowu kiedyś nadejdą, może nie będę czuła już tego pulsującego bólu, może znowu wszystko się ułoży. Nie lubię obecnej siebie. Niech wrócę ja sprzed kilku tygodni. Dzisiaj tylko o to proszę. 



piątek, 20 marca 2015

The high school you

Nie pamiętam już, kiedy byłam taka zmęczona. Potrafię położyć się o 21:30, wstać o 7 i zasypiać na lekcjach i tak. Mimo spania 9 i pół godziny! Pisząc to, leżę na niepościelonym łóżku, słucham Luxtorpedy i rozkoszuję się leniwym wieczorem. Czasami trzeba trochę odpocząć, napisać coś nieambitnego. Wypić okropną truskawkową herbatę, zjeść zakazanego pszennego rogala. Ojj, tak. Powracam. Idzie wiosna. Minął już ten obrzydliwy okres, kiedy topnieje śnieg, a spod niego wyłania się jesienny brud. Teraz jest czas chłodnego marcowego słońca, dzikiej harówki w szkole, jabłkowo-selerowych smoothie i someone new. Polecam całym serduszkiem. Radujcie się. Wyjdźcie z domu. Napawajcie się słońcem po skończonych lekcjach w szkole. I dużo jedzcie. Jak ja. 


piątek, 13 marca 2015

I fall in love a little bit every day with someone new

Dlaczego wciąż liczęte niewypowiedziane słowa? Codziennie katuję się świeżą porcją zatrutego powietrza. Zza skelpowych witryn zerkają przesiąknięci powierzchownością plastikowi ludzie. Twoja głuche wołanie niesie się echem po wysuszonym pustkowiu. Ja tylko stoję i patrzę z politowaniem na coraz bardziej przeżarty kłamstwami świat. Przytulam się do ciebie i już jest mi ciepło. Trzeba tylko spróbować wymazać tę permanentną rozłąkę, nie przejmować się przemokłą od łez poduszką i łapczywie wdychać wonne zauroczenie. Ile to jeszcze będzie trwało? - pytasz z nadzieją na wieczny Eden. Spróbujmy tylko cieszyć się tym, co jest, a wyimaginowaną dobroć, zadymione pomieszczenia i kwitnącą zazdrość zostawić daleko, choć krok za nami. 


piątek, 27 lutego 2015

Shootin' star

Nie wstyd ci? Myślisz tylko o sobie i nawet nie drga ci powieka, kiedy ciskasz kolejne ostrza. Czasami nie mam siły już z tobą walczyć i pozwalam ci przez chwilę pofolgować. Jednak potem dotkliwie za to płacę, dławiąc się zbawiennym tlenem. Czasami nie mogę się od ciebie opędzić, wymykasz mi się i nie jestem w stanie cię złapać. Tylko siadam, podciągam kolana pod brodę i próbuję opanować łzawą Niagarę. To nie jest łatwe, wiesz? Wcale mi nie pomagasz. Coraz częściej rzucasz we mnie ostre pociski, a ja przyjmuję to z pokorą, myśląc, że tak musi być. Że po prostu jestem na to skazana już do końca życia, a twoja bezwzględność nic tu nie zmienia. Po prostu zakleszczyłaś się w mojej i tak już nieodwracalnie zatrutej duszy, plamisz moje wnętrze szkarłatnym płynem, ale to nic. Przyzwyczaiłam się. Uodporniłam. 


czwartek, 29 stycznia 2015

Be yourself, everyone else is already taken

Nie wiem, co napisać. Ostatnio mam taki dobry humor, byłam na białej szkole i chyba po raz pierwszy w życiu nie chcę ferii. Będę tęsknić, naprawdę! Dwa tygodnie bez tych wszystkich śmieszków... W ciągu miesiąca moje życie totalnie przewróciło się do góry nogami. Po prostu COŚ się zmieniło, a to pociągnęło za sobą inne zmiany, tylko na lepsze. Nawet wierzę już w siebie, niektóre zachowania aż mnie samą dziwią. Ale to dobrze. Myślę, że właśnie tego było mi trzeba. Przejrzałam sobie mój pamiętnik i dotarłam do daty 24 lutego 2k14. Napisałam wtedy tylko "najgorszy dzień w moim życiu". Nie pamiętam, co wtedy wprawiło mnie w tak koszmarny nastrój, ale cieszę się, że to już minęło. Mam to za sobą. Wygrałam. 


piątek, 2 stycznia 2015

Recapitulation

Podsumowanie 2014, a właściwie okresu, kiedy zaczęłam tu w ogóle coś pisać. Wycinam moje ulubione zdania z tych wszystkich nienormalnych wpisów:

25 stycznia
Zapomnieć, na chwilę zapomnieć o wszystkim.
18 lutego
Kiedy z uporem maniaka liczysz dosypany cukier zjedzony tego dnia i patrzysz sceptycznie, jak ktoś niechcący (a może chcący) słodzi ci herbatę.
23 lutego
Mam wrażenie, że nasze drogi rozplotły się bezpowrotnie jak nitki w swetrze. Zostają tylko strzępki wspomnień, ukryte gdzieś w pamięci i przywoływane ostatnio za często.
15 marca
Wszyscy jesteśmy zadufanymi egoistami, a wykrzesanie odrobiny chęci do pomocy graniczy z cudem.
31 maja
Zrozumiałam, że przyjaźń ma o wiele bardziej skomplikowaną definicję. Tkwię między bytami i nie wiem, na czym stoję.
7 czerwca
Brnij dalej i nie pokazuj, że w środku pękasz.
5 sierpnia
Niech już będzie dobrze, proszę.
21 sierpnia
Los jest wredny jak zazdrosna przyjaciółka i nie pozwoli na długie szczęście.
27 sierpnia
Tak bardzo nie chciałam wypuścić mojego szczęścia, uczepiłam się go tak kurczowo, że nie zdążyłam pomyśleć, co tak naprawdę czuję.
28 sierpnia
Miłość zamyka w szczelnej szklanej kuli, łatając obronne pękniecia tak, że nawet znikomej cząsteczce nie udaje się uciec. Chce ją zniweczyć, odizolować i zniszczyć.
1 września
Dziwne uczucie, ale to lepsze od nijakiego bezsensu i trwania w nicości. Po prostu chcę o wszystkim zapomnieć. Zacząć od nowa, od zera i żeby nie było tej przeszłości. Jakby nigdy nie istniała i żeby nie mogła mnie już hańbić.
14 września
Czuję, że to wszystko powoli mnie pożera, mieli na miazgę skrzętnie wypracowaną otoczkę, którą codziennie sprzedaję światu.
16 września
Nie, życie na to nie pozwala. Każe zakładać codziennie inną maskę, przebierając w nastrojach jak w talii kart.
Jutro będzie tak samo, jak dzisiaj, czyli nadal będę trwać w bezsensownym ciągu nieodwracalnie zatrutych czynników.
18 września
W tym momencie przegrywasz wszystko. Nadzieje, oczekiwania i plany nagle dezerterują do innego wymiaru, zostawiając cię nagiego i upokorzonego, bez szans na łyk ukojenia.
24 września
Po prostu nie chcę, żeby inni wciskali swoje natrętne paluchy w strefę moich sekretów, wydzierali je z ochronnych kokonów, które pieczołowicie dokarmiam.
29 września
Bezlitośnie ciska w źrenice znaki zapytania, śmieje się, zarzucając niezniszcalną płachtę na to, co mi jeszcze pozostało, na moje niebiańskie resztki. Nie umiem się od tego uwolnić, więc pławię się w tym bólu, zaciągam się nim, usilnie próbując czytać między wierszami.
1 października
Knebluje mi usta tobołkiem poczucia winy i wystawia na palące słonce. Nie podawajcie jej dłoni, niech chociaż raz poczuje, jak to jest zostać całkiem nagą, okrytą własnymi łzami.
4 października
Mimo twojego przekonania o wiecznej chwale, kiedyś skończysz błagając o kres agonii. Trafisz do przeżartego bezwzględnością miejsca, gdzie będziesz karmiona tylko ogarkami dobra, którego nigdy w tobie nie było. Zostaniesz zakneblowana, żałoście skomląc, a najbardziej będzie przerażać cię twoja własna obecność.
13 października
Pogrążam się w tym koszmarnych myślach jak w smole, a mój oddech ciągle słabnie. I trwam tak, godzinami, udając, że jest dobrze.
14 października 
Czujesz jak miażdży najdelikatniejsze wspomnienia i myśli, jakby mełła w zębiskach mięso.
22 października
To właśnie to popieliste miejsce wyimaginowanego cukrowego życia. Obiecuję ci niebiańskie szanty, działkę życzliwości i szpadę poezji, całej w ornamentach. Wyjdź z tego żarzącego się kotła, a stopy same zaprowadzą cię w miękki błogostan.
30 pażdziernika
Dorównują sobie w projektowaniu piekła. I z dnia na dzień zdają się coraz zażarciej rywalizować.
2 listopada
Kiedy parzące myśli z łoskotem obijają mi się o czaszkę. Paznokcie boleśnie zanurzam w miękkiej dłoni, zaciskając knykcie do białości.
14 listopada
Człowiecze pomyłki jak rozpuszczalnik niszczą surową maskę. Ulga wycieka za każdym razem, gdy odpuścisz. Nieświadomie beszcześcisz wyidealizowany uniform. Ile zniszczenia siejesz przymusowym pięknem?
15 grudnia
Nie kolekcjonuję niewykorzystanych okazji.
31 grudnia 
Codziennie karmisz mnie świeżą trucizną, nie zdjąc sobie sprawy, że karnie ją łykam.