Justine's cupcake na Facebooku!

czwartek, 30 października 2014

The balance of life is in the ripe and ruined

Żywi się głównie kawą.  Wszystko zanadto analizuje. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie.  Jest mistrzynią w znajdowaniu złych stron. Nie potrafi zatrzymać szczęścia. W jej codzienność wpisany jest ból, który los codziennie maluje innymi farbami. Raz czaszkę kłują setki strzał, raz świdrujący dźwięk doprowadza bębenki do obłędu, a raz niewinne promienie słońca działają jak przenikliwy laser. Jednak ból może być piękny. Kiedy wpisany jest w każdą sekundę jej życia, zaczyna go doceniać. Tworzą bezbłędną symbiozę, jakby byli rozdzieloną jednością. Dorównują sobie w projektowaniu piekła. I z dnia na dzień zdają się coraz zażarciej rywalizować.

Kiedy palce stają się nienaturalnie ciepłe, dłonie drgają, a mięśnie nie pozwalają na spoczynek, nie wpadaj w panikę. Po prostu spotkała starą przyjaciółkę. Wspierają się, pomagają sobie (choć zwykle jednostronnie). Ale najważniejsze jest to, że ona pomaga jej czasami wygrać. Oderwać się, wyrwać na chwilę szwy łączące ją z bólem. Niestety on jej zbyt silny. Łatwo się nie podda. Mści się za... ?


poniedziałek, 27 października 2014

I'm gonna sleep all day to the sunset

Nie tak trudno jest uchwycić moment. Wystarczy odrobina chęci, różowych obłoków albo blada, aksamitna dłoń. Sięgasz - i już. Masz to! Łap chwilę, zanim ucieknie. Siatka na motyle nie zawsze jest skuteczna, bo najistotniejsze zwykle cicho dezerteruje. Zanurz palce w subtelnej ekstazie, aż po same opuszki. Spójrz na świat od wewnatrz. Nie analizuj, po prostu rób. Catch the moment. Jeśli tylko chcesz, możesz pluskać się w błogostanie. Wystarczy,  odrobina tego, co tak trudno jest ci z siebie wykrzesać. Na przykład dobrej myśli. Straciłeś już wiele śrutu, ale jeszcze więcej możesz uzbierać. Never give up :)


środa, 22 października 2014

You have to live, not just exist

Nie jest łatwo się ruszać, kiedy okleja cię smoła. Próbujesz się uwolnić, ale lepkie kłamstwa krępują twoje ręce. To właśnie to popieliste miejsce wyimaginowanego cukrowego życia. Nieszczerość uzależnia, a liżąc ją, zatapiasz każde słowo w trującej, kleistej substancji. Chowasz w szafie zakrzywiony nóż, poduszkę podszywasz zemstą, a na śniadanie jesz stek bzdur. Oto, jaki jesteś. Twoja ciemna strona pożera twoją matową osobowość, a ty usilnie próbujesz przyklepać zmarszczki złości. Spróbuj jednak poszukać anioła. Może nawet nie orientujesz się, kiedy ci pomaga, bo zajęty jesteś okiełznaniem pary buchającej ci z nosa. Załóż okulary. Wiem, że je masz! Tylko przypomnij sobie, gdzie je odłożyłeś, zaciągnij się dobrem, jakby to był zbawczy dym. Obiecuję ci niebiańskie szanty, działkę życzliwości i szpadę poezji, całej w ornamentach. Wyjdź z tego żarzącego się kotła, a stopy same zaprowadzą cię w miękki błogostan. Tylko przypomnij sobie, na której Atlantydzie leży Eden. 



piątek, 17 października 2014

High fives for low lives

Dzisiejszy dzień spędziłam totalnie bezproduktywnie. W szkole obijałam się jak zawsze + miałam dwa okienka :) Cały wieczór czytałam książkę, aż wreszcie ją skończyłam. Nie chce mi się bawić w dziwaczne opisy mojego przygnębienia, w piątek wieczorem zdecydowanie nie czuję się na siłach, żeby układać sensowne zdania. Tylko słucham U2, trawię tę abstrakcyjną książkę i żałuję, że skończyły mi się żelki

Bawię się w ducha, udaję, że mnie nie ma. Egzystuję, ale nie żyję. Trwam w bezsensownej matni, która jak labirynt mami mnie wyjściem w ślepym zaułku. Jestem tylko biernym obserwatorem, patrzę, jak bezmózgowie pożera całą uczciwość, jaką możnaby jeszcze odnależć. Próbuję uchwycić sens, ale przecieka mi między palcami jak nieuchwytny tlen. Ktoś go nieodwołanie zmącił i teraz patrzy na moje kolejne porażki. Ha! Nie tym razem. Teraz mam broń. 

Siatkę na motyle. 



wtorek, 14 października 2014

Let's go were going to light it up

To wszystko nie tak. Niewłaściwa osoba mierzwi mi włosy. Pojawiasz się, mącisz i znikasz. Szkoda tylko, że nie umiem już wrócić do tego, co było. Teraz jest szaro. To paskudne, że osoby, które wydawały mi się niezniszczalne, podłamują się, jak ja. To właściwie żadne pocieszenie wiedzieć, że nie jestem sama w tym piekle. To znaczy tylko, że ona chytrze selekcjonuje. Znajduje najsłabszy punkt, choćby musiała dokopać się do najodleglejszych zakamarków osobowości. Wciska się, wkręca, aż wreszcie dostanie to, czego chce. I wtedy wbija swoje pazury w mikroskopijne, uchylone miejsce. Rozdziawia je, rozgryza, wybierając najsmaczniejsze fragmenty. I kiedy jednak masz nadzieję, że to nie ona, czujesz jak miażdży najdelikatniejsze wspomnienia i myśli, jakby mełła w zębiskach mięso. I to potwornie boli, wiem. Możesz już wtedy się poddać albo trwać w tych męczarniach, aż sobie pójdzie. Pytanie tylko, czy ci się uda? Gwarantuję, że gdy jednak przez to przejdziesz, będziesz gotów splunąć prosto w jej bezczelne oblicze. 


poniedziałek, 13 października 2014

Darling, I’m closing

Może nigdy nie przestanę. Może już zawsze będzie bolała mnie głowa 24/7. Może nigdy nie dostanę z matematyki chociaż czwórki. Może zawsze będę widzieć na szaro-buro. Może zawsze będę niewyspana. Może nigdy nikt nie bedzie się o mnie martwił. Może moje życie już zawsze będzie bezensowne. Może rzeczywiście nigdy nie zaakceptuję tego, jaka jestem. Może zawsze będę utrzymywać dystans. 

Teraz to robię. Cholera, ciągle to robię! Wiem, to do niczego nie prowadzi, pogrążam się w tym koszmarnych myślach jak w smole, a mój oddech ciągle słabnie. Zabawne? Bynajmniej nie wtedy, gdy zaszywając się w domu czuję się ostatnim człowiekiem na ziemi. I trwam tak, godzinami, udając, że jest dobrze. 



poniedziałek, 6 października 2014

Wakin’ up in someone else’s bed

Dawno temu

za górami, lasami i rzekami
razy pierwiastek z czterdziestu dziewięciu
padał śnieg
bielutki jak heban
azot z tlenem był trujący
a prawa fizyki nienaruszalne jak
dekalog
w miejscu z tabliczką "Wyobraźnia"

***


Życie czasami jest bezwzględne. Nie lituje się, nie oszczędza. Stawia na krańcu przepaści, popycha kolczastym drutem, a w głowie zasadza parszywy głos, który neguje wszystko, co dobrego o sobie pomyślisz. Śmiejąc się w głos, przepala na wylot wszystkie pozytywne myśli, które zdołasz uratować. Jeśli nie jesteś wystarczająco silny, przegrasz.
Ale nie martw się. Poradzą sobie bez ciebie. 

sobota, 4 października 2014

Better than naked

Żądlenie sprawia ci przyjemność. Czujesz nieziemską ekscytację, gdy zatapiasz żądło w miękkim ciele. Łakomie oblizujesz się, gdy gorzka ambrozja skleja ci palce. Szkoda tylko, że świadomie katujesz kolejne niewinne życia. Wkłuwając się coraz głębiej tylko stopniowo zatruwasz ich świat, dążąc do całkowitej destrukcji. Punkt kulminacyjny, twój ulubiony, to kiedy dusza rozpada się, ciało gnije, a ty możesz zaatakować kolejnego wybrańca. Mimo twojego przekonania o wiecznej chwale, kiedyś skończysz błagając o kres agonii. Trafisz do przeżartego bezwzględnością miejsca, gdzie będziesz karmiona tylko ogarkami dobra, którego nigdy w tobie nie było. Zostaniesz zakneblowana, żałoście skomląc, a najbardziej będzie przerażać cię twoja własna obecność. 

Parking, Parking Lot, Underground Garage

środa, 1 października 2014

Maybe this world is another planet's hell

Często się zastanawiam, dlaczego moja droga wybrukowana jest sztyletami i odłamkami szkła. Czemu muszę się po niej czołgać, upokarzając się wciąż bardziej i bardziej, jeżeli to ciągle możliwe. Patrzysz i trzęsiesz się ze śmiechu, mam rację? Dorzucasz jeszcze gwoździ, choć może nie świadomie. To ona, ona ci kazała! Wrzeszczy triumfalnie na całe gardło, zaciera dłonie i przyprawia codzienną dawkę szczęścia kłamstwami. Kreuje wszystko tak, żeby zawsze wydawało mi się, że to moja wina. Oszukuje mnie!! Cały czas!! Knebluje mi usta tobołkiem poczucia winy i wystawia na palące słonce. Każe mi patrzeć! Zmusza, żebym widziała, jak kolejno oddalają się ode mnie dobrzy ludzie. Wygrywa. Nie chcę jej! Ona jest zła, zła do kości. Otwórzcie oczy, zanim omami was swoim plugawym czarem. Zanim zaszczepi w waszych umysłach egoizm i pychę. Nie podawajcie jej dłoni, niech chociaż raz poczuje, jak to jest zostać całkiem nagą, okrytą własnymi łzami. 


Looking, Man, Mountains, Nature