Justine's cupcake na Facebooku!

czwartek, 28 sierpnia 2014

Home is wherever i'm with you

Dopada mnie taka melancholia, że już sama ze sobą nie wytrzymuję. Nawet zakupy nie bardzo poprawiły mi humor, a tylko uświadomiły, że jestem totalnie bez kasy. Na dworze pachnie jesienią. Pochłaniam coraz więcej czekolady i nie jestem pewna, co na to mój organizm. Pewnie już niedługo się zbuntuje. Wciąż nie widzę promieni światła, blasku, drugiej opcji, pomocnej dłoni, nic. To nie istnieje, a do tej pory prawdopodobnie widziałam tylko wytwory mojej chorej wyobraźni. Świat jest okrutny, zaciska na nas coraz węziej kłujące łańcuchy rzeczywistości, nie dając chwili wytchnienia. Bez przerwy każe nam konfrontować się z bezsensem istnienia i niemocą. Miłość zamyka w szczelnej szklanej kuli, łatając obronne pękniecia tak, że nawet znikomej cząsteczce nie udaje się uciec. Chce ją zniweczyć, odizolować i zniszczyć. Tak, żeby nie pozostało już nic dobrego, czegoś, co każe nam podnieść się z łóżka i stawić czoło kolejnemu pełnemu zła, plugastwa i oszustw dniu. 



środa, 27 sierpnia 2014

I don’t want to hurt you but I need to breathe

Właśnie tego się bałam. Tego stanu, który nagle zmienił moją radość w stan bezradności, bezsensu i smutku. Pozostał tylko niesmak. Tak bardzo nie chciałam wypuścić mojego szczęścia, uczepiłam się go tak kurczowo, że nie zdążyłam pomyśleć, co tak naprawdę czuję. Życie to jedna wielka *nia. Nadzieja wyparowała, nie zostało nic. Czuję paskudną pustkę, zero perspektyw, szare jutro i nawet szczypty podekscytowania. Jest beznadziejnie, nie polecam tego uczucia nawet mojej pani od fizyki. Chcę wrócić do tego czasu, kiedy palce same skakały po klawiaturze jak małe, wesołe pchełki. Niech to wróci, błagam!



czwartek, 21 sierpnia 2014

You are too kind to be fooled like that

Jak to się nazywa? Kiedy boję się być za szczęśliwa, żeby później nie czuć się rozczarowana, że to uczucie minęło. Czas to bezwzględny morderca, który powoli, a skutecznie potrafi zabić emocje, ochłodzić je do najniższego możliwego stopnia. Tak, żeby nie było już niczego, bo szczęście jest ulotne. Bo nie mależy mi się bycie bezgranicznie szczęśliwą, uśmiechanie się do siebie i ciągłe odtwarzanie w głowie szalonych wspomnień. Nie, życie jest okrutne, a rozłąka sprawia, że zapominamy, jak to jest być razem. Te kilometry tylko spłycają kałużę zrozumienia, która i tak nie była na tyle głęboka, żeby mogła otrzymać status chociażby jeziora. Los jest wredny jak zazdrosna przyjaciółka i nie pozwoli na długie szczęście. Pstryk, i już go nie ma. Było, minęło, a teraz wspominaj to przez następne miesiące, płacz po kątach, rozpaczaj, bo nie możesz do tego wrócić, bo nie wiadomo, kiedy znów się uśmiechniesz. Już nie zauważasz tych spojrzeń na ulicy, nie, teraz mówią, że jesteś paskudna, gruba i nikt cię nie lubi. To właśnie życie, czyli wszystko toczy się dokładnie odwrotnie, niż sobie zamarzysz. Więc nie próbuj nawet snuć planów. To nic nie da, przyniesie tylko ból i wielki zawód. 


poniedziałek, 18 sierpnia 2014

My liver has died

Boże, dopomóż! Po pierwsze, moja wątroba chyba umarła. Poza tym, życie jest takie ciężkie, że sama nie zdołam go udźwignąc. Mam w żołądku (tak) taki kłębek emocji, że chyba zaraz cała wybuchnę. W tej chwili jestem zdolna tylko do tego, żeby zasłaniać oczy i gryźć własne palce. To nie jest takie trudne, jeśli się tylko na tym skupiam. Niestety (stety??) ktoś co chwilę wyrywa mnie z rytmu i palpitacje sreca powracają. Odkryłam przejście do lepszego wymiaru, nie wiem tylko, co tak naprawdę mnie tam spotka. Chciałabym, żeby ludzie mówili wprost, co czują. Wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze. I nie miałabym zaburzeń oddechu. 

WYŁUPEK?!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Don't be afraid to ask for help

Człowiek popełnia błędy, to jasne. Największym jest często jednak odmowa pomocy. To wcale nie hańbi, a uspołecznia. Ostatnio zrozumiałam, że Bóg zawsze będzie przy mnie. Wystarczy z Nim porozmawiać, poprosić o coś i za coś podziękować. On wysłucha, a naszych próśb na pewno nie 'puści mimo uszu'. Wystarczą chęci i szczerość. Jeśli naprawdę czegoś chcemy, potrzebujemy do szczęścia (nie mówię tu o rzeczach materialnych), wtedy On z pewnością pospieszy nam z pomocą. Jeśli Go poprosimy, wysłucha nas. Wymaga cierpliwości, ale to tylko wychodzi nam na dobre. Bóg jest wzorem, ojcem i autorytetem. Jest dobry i kocha nas nawet, gdy chwilowo w Niego wątpimy. On nigdy nas nie zostawi, jest przy nas cały czas, czuwa i kieruje nas na dobrą drogę. Już nie boję się modlić. Często dziękuję za rodzinę, przyjaciół, rodzeństwo, czyli to, co każe mi codziennie podnieśc się z łóżka. Teraz jest dobrze. Szczęście - przedawkowane.  

fota tej dziewczyny :)

sobota, 9 sierpnia 2014

I hope you eat apples

Po ciężkim tygodniu nie wiem, czym najpierw się cieszyć. Łazienką, łóżkiem, lustrem, lodówką, czy internetem? Przemyślę to, jak tylko się wyśpię. Jedzenie z proszku i biały chleb zdecydowanie mi nie służą, a taka kumulacja sprawia, że chodzę okropnie śnięta i bez sił. Ale będzie lepiej. A nawiązując już do lepiej... Ostatnio dosłownie kipię szczęściem. Miałam dzisiejszego dnia moment, kiedy zostałam sama, że uśmiechałam się do swoich myśli i łzy aż stanęły mi w oczach. Czułam się nieziemsko, powoli uzależniam się od takiego stanu, chcę, żeby trwał jak najdłużej. Przebywanie wśród roześmianych ludzi, przegadanie wieczoru z bliską mi osobą i trzy dni ciągłej "beki" są jak miód na serce. Uporczywie wyganiam myśl, że zostały mi zaledwie trzy tygodnie laby. Chcę wykorzystać każdy dzień na 100 procent i zapamiętać ten czas na długo, żeby mieć o czym marzyć w zimne dni. Tak, tak właśnie zrobię. 

wtorek, 5 sierpnia 2014

Just when you've tought I'm done with weirdness

Pierwszy raz nie chcę wracać do domu. To u mnie dziwny stan, bo do tej pory myślałam, że jestem zagorzałą domowniczką. Zazwyczaj bywało tak, że gdy tylko ktoś chciał mnie wyciągnąć z domu, godziłam się niechętnie lub szybko wymyślałam głupią wymówkę. Mam nadzieję, że to się zmieniło, bo nie lubiłam u siebie tej cechy. Mam nadzieję, że dużo się zmieni, że zostanie tak, jak jest teraz. Głowę mam nabuzowaną pozytywnymi myślami i wspomnieniami, obrazami niezmąconej natury, a dłonie ciągle mnie bolą od wiosłowania. Kocham ten stan. Jest mi tak dobrze, że nie wyobrażam sobie, żeby mogło być jeszcze lepiej. Chociaż nie jest to niemożliwe... ale będę cieszyć się z tego, co mam :) Mimo wszystko trochę się boję. Boję się, że to się skończy, wrócę do zawszonej szkoły i znowu będę przygnębiona i zmęczona. Nie chcę o tym myśleć. Chcę, żeby to nie nastąpiło. Niech już będzie dobrze, proszę.