Nie jest łatwo się ruszać, kiedy okleja cię smoła. Próbujesz się uwolnić, ale lepkie kłamstwa krępują twoje ręce. To właśnie to popieliste miejsce wyimaginowanego cukrowego życia. Nieszczerość uzależnia, a liżąc ją, zatapiasz każde słowo w trującej, kleistej substancji. Chowasz w szafie zakrzywiony nóż, poduszkę podszywasz zemstą, a na śniadanie jesz stek bzdur. Oto, jaki jesteś. Twoja ciemna strona pożera twoją matową osobowość, a ty usilnie próbujesz przyklepać zmarszczki złości. Spróbuj jednak poszukać anioła. Może nawet nie orientujesz się, kiedy ci pomaga, bo zajęty jesteś okiełznaniem pary buchającej ci z nosa. Załóż okulary. Wiem, że je masz! Tylko przypomnij sobie, gdzie je odłożyłeś, zaciągnij się dobrem, jakby to był zbawczy dym. Obiecuję ci niebiańskie szanty, działkę życzliwości i szpadę poezji, całej w ornamentach. Wyjdź z tego żarzącego się kotła, a stopy same zaprowadzą cię w miękki błogostan. Tylko przypomnij sobie, na której Atlantydzie leży Eden.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz