Czasami mam ochotę wykrzyczeć wszystko, co we mnie siedzi. Bez tajemnic, niedopowiedzeń i oszustw. Chcę wypaplać ludziom to, czego nie śmiałabym nawet w ostatnich minutach życia. Która cząstka mózgu hamuje mnie za każdym razem, gdy już jestem tak blisko? Dlaczego mi nie pozwala? Może wtedy byłoby mi łatwiej. Może wtedy byłoby inaczej, bo miałabym wsparcie. Nie, życie na to nie pozwala. Każe zakładać codziennie inną maskę, przebierając w nastrojach jak w talii kart. Karmi codziennie nową dawką bezsilności, niemocy i smutku, wszystko szczelnie zamyka w sejfie, a szyfr koduje w niezananym nikomu języku. Nie oszczędza, ani trochę. Pali doszczętnie kreatywność i energię, a popiołem szyderczo sypie mi w oczy, przysłaniając widok na wyciągnięte w geście pomocy ręce. Życie, własne i wpisane w moją historię, zaplamione jest szkarłatną substancją, o której istnieniu dowiedziałam się stanowczo za późno. Nie wiem, czy mam siłę ją pokonać. A najgorsze jest to, że wiem, co będzie jutro. Jutro będzie tak samo, jak dzisiaj, czyli nadal będę trwać w bezsensownym ciągu nieodwracalnie zatrutych czynników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz