Po ciężkim tygodniu nie wiem, czym najpierw się cieszyć. Łazienką, łóżkiem, lustrem, lodówką, czy internetem? Przemyślę to, jak tylko się wyśpię. Jedzenie z proszku i biały chleb zdecydowanie mi nie służą, a taka kumulacja sprawia, że chodzę okropnie śnięta i bez sił. Ale będzie lepiej. A nawiązując już do lepiej... Ostatnio dosłownie kipię szczęściem. Miałam dzisiejszego dnia moment, kiedy zostałam sama, że uśmiechałam się do swoich myśli i łzy aż stanęły mi w oczach. Czułam się nieziemsko, powoli uzależniam się od takiego stanu, chcę, żeby trwał jak najdłużej. Przebywanie wśród roześmianych ludzi, przegadanie wieczoru z bliską mi osobą i trzy dni ciągłej "beki" są jak miód na serce. Uporczywie wyganiam myśl, że zostały mi zaledwie trzy tygodnie laby. Chcę wykorzystać każdy dzień na 100 procent i zapamiętać ten czas na długo, żeby mieć o czym marzyć w zimne dni. Tak, tak właśnie zrobię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz