Mam tyle pracy, że nie wiem, za co się zabrać, więc postanowiłam nie robić nic. Zauważyliście, że ostatnio nie piszę rozpaczliwo-melancholijnych postów? Jak ktoś kiedyś powiedział, najwięcej wierszy powstało ze smutku. Chyba coś w tym jest, bo ostatnio mam zaskakująco niezły humor.
Chwała temu, kto wymyślił rzeczy typu półmetek. Szczerze mówiąc dopiero dzisiaj (po piątku) mam trochę siły, żeby cokolwiek o tym napisać. Jescze czuję zakwasy w nogach po całonocnych densach. Na zmycie makijażu zużyłam chyba pół opakowania wacików, a całe moje ubranie przesiąkło zapachem dymu. Trudno. Było warto. Teraz tylko czekam na zdjęcia, mam nadzieję, że nie będą aż takie kompromitujące.
Dzisiaj mam ochotę tylko oglądać jutuby i pić hektolitry kawy. Szkoda, że mam jutro full sprawdzianów, prac domowych i innych niezwykle przydatnych rzeczy. Eat, sleep, rave, repeat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz