Wszystko się sypie. Sypię się ja i moje włosy, świetlana przyszłość i języki obce. Nie tak, nie tak, jak powinno być. Plątam się w złożonej destrukcji i nie potrafię uciec, a ty wciskasz mnie swoim pantoflem głębiej i głębiej. Zanikam. Unieruchamiasz toki myślenia i sądzisz, że dzięki temu zyskasz przewagę? Może i tak. Tymczasowo jestem w pukncie bez wyjścia, gubię się, choć stoję w miejscu. Plamię marynarki łzami, a ty tylko zażarciej drzesz moje plany. Przestań, przestań, bo wariuję. Swoim nienasyceniem zaciskasz mi gardło i nie pozwalsz wołać o pomoc. Na nowo tylko napędasz łzowe kanaliki, szyderczo przy tym chichocząc. I tak nadmiernie mnie już wymełłałaś, oszczędzaj swoje zębiska na lepsze czasy. Schowaj się, zawiń i nie pokazuj. Tylko tego chcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz