Justine's cupcake na Facebooku!

sobota, 21 sierpnia 2021

I refuse to drag a chain, looking for someone to fasten myself to

Co z tego, że poznaję tyle nowych miejsc, skoro potem nie ma już do czego wracać? Jedni nazwą to odrywaniem świata, ale ja wiem, że to ucieczka. Przed czym? Strach przed nieznanym, czy przed znanym? Ciągle boję się, że wrócisz i tym razem nie będę już w stanie wyplątać się z twoich macek. Opleciesz mnie tak ciasno, że nikt nie zauważy tego koniuszka palca sięgającego po pomoc. Jak to jest żyć w beztrosce? Mogłabyś już przestać zataczać wokół mnie kręgi, ciaśniejsze, gdy tylko odważę się choć przez moment cieszyć się chwilą. Bo podobno życia składa się z chwil. Boję się, że pewnego dnia będę już zbyt zmęczona, żeby uciekać. Że dopadniesz mnie, kiedy znajdę powód, żeby przestać uciekać. 




wtorek, 7 lutego 2017

Move

Czasami jeszcze się boję. Że poskładam się jak suszarka na pranie, albo że zniknę tak szybko, jak wolne miejsce w tramwaju. Ile jeszcze pozostało ze starej mnie? Nie wiem. Nie wiem, czy jest w ogóle jakaś nowa. Teraz już nie walczę. Kooperuję, siadam na macie i patrzę ci w oczy. I obie się uśmiechamy. Ty, bo stworzyłam dla ciebie mały kąt w swoim życiu, a ja, bo nie muszę się już tobą martwić. Jasne, czasami tracę przez ciebie przytomność i myślę, że mam już dość, ale wystarczy, że porozmawiam z kimś, kogo nie widzę, i już mi lepiej. Wiem, że wdrapujesz się do umysłów innych ludzi. Nie pozwalasz im się uśmiechać, cieszyć, głaskać kotów. Chowasz gdzieś ciepłe uszy psa, zabierasz wszystkie przyjemności i sprawiasz, że nawet pieniądze stają się karą boską. Widzę to codziennie. Chowasz ludzi samych w domach, wyrzucasz książki, wylewasz kawę, nie dajesz spać i zabraniasz się przytulać. Jesteś okropna, ale bez ciebie wiele jasnych rzeczy dawno by wygasło. Nie podziękuję ci, że jesteś. Zbratam się z tobą i to będzie dla ciebie największe upokorzenie. 


piątek, 21 października 2016

Goldwasher

Nagle powracasz do parzących kubków pełnych kawy, szczelnego owijania ciała kocem i prób zepchnięcia nieuniknioncyh obowiązków na dalszy plan. Nagle wychodzisz spod warstwy kurzu, ale nie walczysz już ze mną. Teraz jesteś już moją koleżanką, bo obie w tym siedzimy, aż po rozdwojone końcówki włosów. Słuchamy nie wiadomo czego i nie wiadomo kogo. Już nie wpijasz się we mnie łapczywymi kończynami, nie szarpiesz moich neuronów jak strun. Teraz już razem siadamy na karimacie po turecku i udajemy, że wszystko jest w porządku. Beztrosko turlamy się po matach, przeciągamy jak koty i próbujemy nie wpadać w pułapki myślenia. 


wtorek, 30 sierpnia 2016

Youths' stupidity

Powracasz. Powracasz, powracasz i powracasz, wziąż od nowa. Możesz już przestać? Chcę zapomnieć, nie pamiętać o tym. Dlaczego zawsze tak boleśnie muszę uczyć się na własnych błędach? Drobna potyczka by wystarczyła. Ale nie, ty zawsze zrzucasz na mnie lawinę niepowodzenia, głaz pecha i wodospad głupoty. Zawsze. Zawsze stanie się coś, co potem nie daje mi spać i normalnie myśleć. Nie wiem już, kto tu jest winny - czy ty, czy ja. Wiem tylko, że nie powinnam była tego robić i chociaż tak naprawdę nic się nie stało, stało się bardzo dużo, dużo złego. Chociaż gdyby ciebie nie było, nie doszłoby do  tego. 


piątek, 5 sierpnia 2016

Oxford

Nakłuwasz moje niebo nieuporządkowaną konstelacją. Czujesz jeszcze gorzki smak kawy na moich ustach? Nie musisz go zlizywać, zrobię ci nową. Głaszczesz moje plecy, rozumiem, ale po co, skoro masz swoje? Wystarczysz mi jeden, nie potrzebuję czterech. Odeślij ich z powrotem, proszę. Naucz się czytać z ledwo widzialnego tańca moich oczu i drgań szczęki. Nie wiem, proszę, rozchmurz ten świat, bo chyba robię coś źle. Nic już nie wiem. W którą stronę się odchylić, a której unikać. Czy lepiej płynąć z wiatrem czy z nurtem rzeki? Chcę tylko tego, co jest nieosiągalne. Czy tak wiele wymagam?


piątek, 29 lipca 2016

Average

Ponad dwa lata morderczego tańca, i co? Teraz to ja skrępowałam twoje natrętne macki wciskające się w każdy mój oddech. Jak to jest być przegraną? Zdążyłam zapomnieć. Zdążyłam ostatecznie odciąć się od twoich chorych zasad, na zawsze tnąc łączące nas cokolwiek. Codziennie wyjmowałam nitkę po nitce i chociaż czasami udawało ci się z powrotem je powplatać, zdążyłam znaleźć pożądaną truciznę. Krzyżujesz bezradnie piszczele, a ja zuchwale tępię wszystkie twoje ostrza. Nie masz już broni. Wrzeszczysz ledwo słyszalnym szelestem, ale ja już nawet nie nadstawiam uszu. Nie muszę. 


poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Static

Smieję ci się w twarz. Jakie to uczucie? Wystarczająco dałam ci do zrozumienia, że twoje natrętne wybuchy gniewu na nic się nie zdały. Zostało 16 dni. Codzinnie przechodzę obok bramki odgradzającej mnie od rzeczywistości, tylko tak udaje mi się bezbłędnie istnieć. Łapczywie chwytam się lekkich wspomniej, ale ty wyrywasz je jak chwasty ze zbutwiałej ziemi. Byłaś przegrana już na starcie, dwa lata temu może i wspięłaś się na chwiejny szczyt, ale co ci po tym zostało? Niszczyłam cię kawałek po kawałku, mącąc ci plany. Nic ci nie zostało! Tłumię twój rechot, pchając ci dobro do ust. Dławisz się, a ja tylko na tym korzystam. Może i nigdy nie zobaczę tych obojczyków, ale wiesz co? I tak je kocham.